Gęsie wydmuszki zmieniły się nie do poznania, a i strusie jajo zadziwiło niejednego. To wszystko wśród opowieści o podlaskich zwyczajach wielkanocnych.
– Bardzo zależy mi na tym, by dawna kultura nie zanikła. Właśnie dlatego chcę ją rozpowszechniać – wyjaśniła Magda Rutkowska, propagatorka twórczości ludowej. W niedzielę mali i duzi mieszkańcy Dąbrowy Białostockiej i okolic spotkali się w Miejsko-Gminnym Ośrodku Kultury na przedświątecznych warsztatach malowania pisanek. Poznali batikową metodę ich tworzenia. Jak się szybko dowiedzieli, polega ona na wielokrotnym barwieniu jajek i precyzyjnym pokrywaniu ich gorącym woskiem, koniecznie pszczelim.
– Zawsze nanosimy kolor stopniowo, od najjaśniejszego do najciemniejszego. A wosk kładziemy na przykład za pomocą szpileczki wbitej w patyczek lub ołówek. To rysowanie wzorów wymaga niesamowitej cierpliwości, ale efekt wszystkich państwa oczaruje – zapewniła uczestników warsztatów Rutkowska, ich prowadząca.
Najpierw trzeba stopić wosk, na przykład trzymając wydmuszkę nad płomieniem świecy. I właśnie z tego powodu dzieci tworzyły dziś swoje wzory nieco inaczej niż dorośli. Zamiast wosku używały po prostu kredek świecowych. Przy okazji dowiedziały się, czym tradycyjnie barwi się pisanki. Bo choć o wywarze z łupin cebuli wiedzą prawie wszyscy, to nie każdy słyszał, że jasnozielony kolor skorupek uzyskamy dzięki gotowaniu ich w młodych zbożach, a fiolet zapewnią płatki kwiatów ciemnej malwy.
– W tych dzieciach widzę bardzo duży potencjał. Są zainteresowane i naprawdę zaangażowane. Cieszę się, że wspólnie kontynuujemy tu dzieło naszych przodków – zauważyła prowadząca.
Przy okazji warsztatów dąbrowianie poznali, lub po prostu przypomnieli sobie, stare podlaskie zwyczaje świąteczne.
Wiedzieliście na przykład, że na kolorowych jajkach, które matki chrzestne przed Wielkanocą dawały swoim chrześniakom, powinno być namalowane słoneczko, symbolizujące zdrową, radosną buźkę dziecka? Albo że zakochany kawaler mógł podrzucić własnoręcznie przygotowaną pisankę swojej wybrance i w ten sposób wyznać jej miłość? My nie mieliśmy o tym pojęcia. Panie pracowały na skorupkach gęsich, ale Rutkowska przywiozła ze sobą nawet wydmuszkę strusią.
– Nie spodziewałyśmy się, że jest taka ciężka – dziwiły się uczestniczki spotkania. Wisienką na torcie okazała się pisanka prawie dwudziestoletnia, bo stworzona w 2004 roku właśnie metodą batikową przez babcię Rutkowskiej. Bo, jak się okazało, ona też była propagatorką ludowej twórczości.
– To jedno z jej wyjątkowych dzieł, które dziś mi po niej pozostały – wzruszyła się podczas warsztatów wnuczka.
Kamila Białomyzy, fot. Elżbieta Rapiej