Kpt. Bogdan Horoszowski ps. „Komar”.
Urodził się 20 kwietnia 1930 roku na zamku Batorego w Grodnie, ale dzieciństwo spędził w Sokółce. Jego ojciec kpt. Romuald Horoszowski brał udział w wojnie polsko-bolszewickiej, a po jej zakończeniu swoją drogę życiową związał z wojskiem. W 1937 roku rodzina Horoszowskich trafiła do Sokółki, gdzie ojciec przyszłego powstańca pełnił służbę w koszarach im. Jana Henryka Dąbrowskiego.
Do dziś wspomina Sokółkę z wielkim sentymentem.
Zdjęcie z I Komunii Świętej w Sokółce / Archiwum prywatne
Pierwszą komunię świętą przyjął w kościele pw. św. Antoniego Padewskiego. To tutaj uczęszczał do Szkoły Podstawowej nr 1 im. Adama Mickiewicza, a jego ulubioną nauczycielką była pani Pawłowska – polonistka i żona dyrektora szkoły. Rodzina Horoszowskich bardzo zaprzyjaźniła się z rodziną Pawłowskich. 1 września 1939 roku już do szkoły nie poszedł.
Kapitan był świadkiem pierwszego niemieckiego nalotu na Sokółkę i zestrzelenia Messerschmitta nad obecnym sokólskim zalewem. Przed ewakuacją z koszar wyrwał z rodzinnego albumu zdjęcia ojca oraz odpiął z munduru jego odznaczenia.
Legitymacja i odznaki zdjęte z munduru ojca/ Archiwum prywatne
Po wielu perypetiach udało im się dotrzeć do Grodna jeszcze nie zajętego przez Sowietów. Młody Bogdan był świadkiem walk o to miasto.
Ojciec późniejszego kapitana trafił do niewoli radzieckiej ale udało mu się szczęśliwie uciec z transportu jadącego do Ostaszkowa. Dzięki temu nie trafił do dołów śmierci w katyńskim lesie. Bogdan wraz siostrą i matką o mały włos, a trafiliby na Syberię. Jako wrogowie ludu, rodzina polskiego oficera znalazła się nawet w wagonie zmierzającym w tamtym kierunku. Zapobiegliwa matka włożyła coś miedzy drzwi, co spowodowało ich niedomknięcie, a po drodze dosłownie wypychała dzieci z pociągu. Sama również wyskoczyła. Szczęśliwie udało im się uniknąć losu tysięcy wywiezionych Polaków. Wędrując przekroczyli ówczesna granicę niemiecko-sowiecką i dotarli przez Rzeszów, Kraków do Warszawy.
„Ja nie byłem bohaterem”.
Zdjęcie Bogdana Horoszewskiego z pierwszych dni powstania / Archiwum prywatne
W wieku 12 lat Bogdan Horoszowski wstąpił do konspiracyjnych Szarych Szeregów. Jako młodociany żołnierz wykonywał zadania polegające na oblewaniu ubrań ludzi wychodzących z kina kwasem solnym zgodnie z zasadą „Tylko świnie siedzą w kinie”. Gdy wybuchło powstanie, miał już za sobą szkolenie w Kampinosie i akcje sabotażowe. Zakładał na szyny „podkowy” do wykolejania pociągów. Podczas swojego pobytu w Sokółce w 2014 roku na spotkaniu z pasjonatami lokalnej historii wielokrotnie powtarzał, że nie jest bohaterem.
1 sierpnia w godzinie „W” stawił się na zbiórce w ratuszu. Koleżanka wręczyła mu biało-czerwoną opaskę, ale on chciał walczyć na Powiślu, u „Krybara”. Jakimś cudem przedostał się przez Aleje Jerozolimskie ostrzeliwane non stop przez Niemców do placu Trzech Krzyży i Rozbrat. Na działkach, czołgając się w pomidorach, spotkał znajomego, rannego i jęczącego dozorcę Rafałka. O mało nie „poczęstował go” granatem ze strachu. Pierwsze godziny powstania minęły mu na czołganiu się przez miasto do domu.
Kilka dni po wybuchu powstania został schwytany przez Niemców i postawiony przed plutonem egzekucyjnym. Tylko zmiana rozkazu na odprowadzenie aresztowanych do pobliskiego Muzeum Wojska uratowało go przed śmiercią. Przesiedział tam trzy dni w lochach, z których udało mu się uciec. Powrócił w powstańcze szeregi i kontynuował walkę walcząc w słynnym zgrupowaniu Chrobry II. Nosił pocztę i meldunki często pod silnym niemieckim ostrzałem. Po powstaniu trafił do niemieckiej niewoli i przebywał w obozie jenieckim gdzieś przy belgijskiej granicy.
„W konieczność powstańczego zrywu nie wątpi nikt, kto żył w tamtych czasach”.
Po wojnie wyemigrował do Stanów Zjednoczonych, gdzie aktywnie uczestniczył w organizacji kombatanckiej amerykańskiej Polonii. Często spotykał się z młodzieżą, której opowiadał swoje wojenne losy. Pytany o sens wybuchu powstania zawsze przekonywał, że każdy kto żył pod niemiecką okupacją, aż pałał zemstą na Niemcach za ich okrucieństwa i zbrodnie.
10 lat temu (29 lipca 2014 roku) kpt. Bogdan Horoszowski ponownie przybył do Sokółki, gdzie spotkał się z miejscowymi pasjonatami historii. Podczas spotkania opowiedział o swoim dzieciństwie, perypetiach związanych z dotarciem do Warszawy i udziale w Powstaniu Warszawskim.
Zdjęcie z pobytu kapitana w Sokółce w 2014 roku / Archiwum Prywatne
Krzysztof Promiński